Felieton Piotra Świtalskiego: Kierunek pompy i turbiny wodne
Pragnę napisać o Gustawie Gładysiewiczu. I mam problem – jak zrobić to w konwencji i ograniczonej objętości felietonu. Jak przedstawić człowieka, którego uważam za jednego ze swoich guru.
Podchorąży Gustaw Gładysiewicz po wrześniu 1939 roku trafił do Francji, później został internowany w Szwajcarii. Ukończył tam studia i wyniósł zainteresowanie energetyką wodną. Po powrocie do Polski pracował w fabryce silników lotniczych PZL w Rzeszowie, później w nadzorze elektrowni wodnych na Dolnym Śląsku. W 1960 roku obronił doktorat i założył Katedrę Maszyn Wodnych na Politechnice Wrocławskiej.
Byłem jednym z jego pierwszych wychowanków. Wpoił w nas przekonanie o potrzebie zaangażowania w budowę i rozwój nowoczesnego przemysłu pompowego oraz elektrowni wodnych, inaczej mówiąc wydał nam komendę: kierunek pompy i turbiny wodne.
W biurze konstrukcyjnym Świdnickiej Fabryki Urządzeń Przemysłowych, kierowanej przez podobnie myślących ludzi, znalazłem się w sąsiedztwie, wciąż jeszcze pracujących tam, inżynierów niemieckich i w gronie kolegów, którym powierzono zadanie opracowania i wdrażania polskich konstrukcji. Powstały tam nowe typoszeregi pomp oraz unikalne konstrukcje, jak pompa o mocy 5 MW do elektrowni wodnej w Dychowie (dzieło Zbyszka Kalaty), pompy śmigłowe Januarego Skórskiego o regulowanej wydajności, pierwsze w świecie wielostopniowe pompy, pionowe, in-line.
Profesor Gładysiewicz był osobą dużej postury i dużego serca, zawsze elegancko, choć niedbale, ubranym, z plikiem notatek, z których wykładał nie zawsze we właściwej kolejności. Wykładowcą był oryginalnym, entuzjastą sukcesów odnoszonych pod swoim kierownictwem („kolejny niewątpliwy sukces Panie Piotrze”), bohaterem licznych anegdot.
Przez szacunek do profesora Gładysiewicza oraz chęć pochwalenia się sympatią, którą mnie darzył, zaprosiłem go na spotkanie z dyrekcją i inżynierami fabryki. Profesor wpierw przeszedł sam przez fabryczne wydziały produkcji pomp, następnie zawitał na spotkanie i rozpoczął „na wstępie pragnę powiedzieć, że u was jest bałagan”.
Przez kilka lat mieszkałem w Świdnicy. Piętro niżej mieszkał Główny Konstruktor fabryki. W jego mieszkaniu zobaczyłem pierwszy telewizor. Mój syn oglądał w nim „Dobranocki” przed informacjami o osiągnięciach partii w dzienniku telewizyjnym. Pytany, czy ojciec opowiada mu bajki, oświadczył „ojciec opowiada tylko o pompach”.
Taki to był sukces profesora Gładysiewicza, a refleksja i dobra rada: nawet pompy nie zasługują na to, aby zaniechać opowiadania dzieciom bajek.
Felieton został również opublikowany w nr 2/2017 półrocznika "Pompy, Pompownie"
Komentarze