Ścieki płyną po uliczce, bo nowy właściciel zamknął przepompownię
Ścieki wybijające ze studzienek przed domami oraz płynące po ulicy. To szokująca rzeczywistość mieszkańców osiedla domów jednorodzinnych w Fastach koło Białegostoku. Ich dramat zaczął się, gdy deweloper sprzedał sąsiednią działkę z dojazdem oraz przyłączem wodno-kanalizacyjnym. Mieszkańcy pokłócili się z nowym właścicielem o pieniądze, a ten - ich zdaniem celowo - wyłączył przepompownię ścieków - podaje Polsat News.
- Tam po prostu się nie da stać, to wygląda jak w średniowieczu, w zamku, kiedy te rynsztoki płynęły – mówi reporterowi "Interwencji" Krzysztof Seroka, mieszkaniec osiedla.
Fasty to niewielka miejscowość w województwie podlaskim. Na osiedlu domów szeregowych mieszka tam sześć rodzin. Ponieważ deweloper miał problemy, sprzedał działkę z drogą prowadzącą do osiedla i przyłączem wodno-kanalizacyjnym. Teren kupił jeden z mieszkańców.
- Kupił dwie działki o powierzchni prawie 5 tysięcy m2. Poprzedni właściciel zalegał za wodę ok. 6 tys. zł, więc bez kłótni, jako mieszkańcy, zdecydowaliśmy, że każdy po tysiąc złotych się zrzuci, akurat sześć rodzin. Mieliśmy podłączyć wodę i zamknąć temat, ale pan Marek stwierdził, że on już za wodę jest rozliczony, więc nie po 1000 zł, a po 1200 zł, a to uznał, że sąsiedzi mają niewygłuszoną ścianę, to dla niego się należy za to 5 tys. zł, a pan na samym końcu to w ogóle jakiś taki jest śmieszny, to mu tej wody nie podłączy. Generalnie z tych 6 tys. zł zrobiło się 14 tys. zł, na co nie przedstawił żadnych faktur, dokumentów - opowiada Krzysztof Seroka, mieszkaniec osiedla.
Gdy mieszkańcy zdecydowali się nie płacić, a umowę o dostarczanie wody podpisać bezpośrednio z Urzędem Gminy, rozpoczął się konflikt. Jak twierdzą bohaterowie, nowy właściciel działki przez długi czas utrudniał im z tego powodu przejazdy drogą, prowadzącą do ich domów.
Cały artykuł dostępny na portalu Polsat News.
Komentarze